aaa4 |
Wysłany: Czw 11:23, 25 Paź 2018 Temat postu: zxc |
|
Ben znow usiadl na poslaniu. Tym razem prawie nie odczuwal zawrotow glowy. Bark mial starannie zawiniety bandazem, ktory sprawial wrazenie, jakby juz byl uzywany. Zebrawszy mysli, zasepil sie.
-Nie, nie ma czasu - powiedzial zdenerwowany. - W szpitalu jest kobieta. Ma na imie Sandy. Zabija ja... to znaczy zostanie zoperowana. Maja zamiar wyciac jej serce. Oni...
Umilkl, bo Natalie polozyla mu delikatnie palec na wargach.
-Jestes spragniony i odwodniony - powiedziala. - Trzeba ci plynow. Jesli cie nie napoimy, nie bedziesz mogl nikomu pomoc.
-Ta kobieta z tylu dalahttp://www.studiopantera.pl/pedicure
jakies fantastyczne lekarstwo.
-To szamanka, przyjaciolka Luisa. Nazywa sie Tokima albo jakos podobnie. Mowi mieszanka portugalskiego, ktory rozumiem, z jakims szczepowym narzeczem, ktory zna tylko Luis.
-Chetnie bym ja zatrudnil na stale po to, zeby mnie utrzymywala w takim samopoczuciu. Popros Luisa, zeby ja spytal, czyby sie nie zgodzila.
-Zbladles, Ben, widocznie cisnienie krwi ci spada. Za chwile poczujesz sie kiepsko, bardzo kiepsko. Lepiej sie poloz.
-Skad wiesz, co sie ze mna bedzie dzialo?
-Twoj system sercowo naczyniowy jest przeciazony. Trzeba ci odpoczynku i mnostwa plynow.
-I wiecej tego preparatu - rzekl, po czym zapadl w sen.
Budzil sie jeszcze dwa razy. Za kazdym razem widzial przy sobie Natalie, ktora patrzyla nan ze wspolczuciem i z gleboka troska.
-Zobaczylam cie na skale, kiedy ten potwor cie tropil - powiedziala w przerwie miedzy jego omdleniami. - Byles bez sil, a przy tym taki dzielny. Teraz, kiedy juz wiem, skad sie tu wziales, jeszcze bardziej cie podziwiam.
Dala mu wody, a szamanka Tokima poczestowala go ktoras ze swych mikstur. Po kazdym razie czul sie silniejszy i siadal na dluzej. Fragment po fragmencie wymieniali sie zwierzeniami, skad sie oboje wzieli w Dom Angelo.
Kiedy po raz trzeci otworzyl oczy, Natalie byla na swoim miejscu jak przedtem, ale http://floatrest.pl/kapsula-do-floatingu
razem obok niej kucal mezczyzna, ktory uratowal mu zycie.
-Luis - powiedzial Ben, przekrecajac sie na bok i wyciagajac do niego reke.
-Ben - rzekl Luis.
Mial niewiarygodnie silny uscisk dloni. |
|